Czekolada. Kto jej nie lubi? Dodaje energii i poprawia humor. Gorzka, ciemna czekolada jest najzdrowsza. Zawiera mnóstwo substancji, które mają pozytywny wpływ na organizm. Głownie magnez i wapń. Jedna tabliczka czekolady zawiera około 20 proc. dziennego zapotrzebowania na te mikroelementy. Nie tylko dobrze smakuje i poprawia nastrój, zawiera także antyoksydanty, chroni pamięć i opóźnia starzenie. Za oknem brzydko, zimno, wietrznie. Żeby dodać sobie energii i poprawić humor, upiekłyśmy z Małą boskie, rozpływające się w ustach, czekoladowe ciasto, czyli brownie. Przygotowanie jest bardzo proste i zajmuje niewiele czasu. Czyli przepis w sam raz dla Małej i Mamy.
2 tabliczki
(200g) gorzkiej czekolady (ja używam minimum 70%)
1 kostka
(200g)masła
100g mąki
(można ją zastąpić mielonymi migdałami)
1 szklanka brązowego
cukru ( w oryginalnym przepisie były 2, ale ja zawsze daję mniej)
6 jajek
cukier z prawdziwą
wanilią
posiekane
orzechy włoskie i/lub laskowe
Czekoladę
łamiemy na kawałki, wrzucamy do miski i razem z masłem rozpuszczamy (nad
garnkiem z gorącą wodą). Żółtka oddzielamy od białek. Z białek (z dodatkiem
szczypty soli) ubijamy pianę. Żółtka
ucieramy z cukrem, dodajemy cukier waniliowy, a następnie mąkę i ostudzoną
czekoladę. Na koniec dodajemy pianę i orzechy i delikatnie mieszamy. Teraz
pozostaje już tylko pieczenie w 200C przez 20 minut (jeśli chcemy, żeby ciasto
było bardziej wilgotne, można skrócić czas pieczenia). Kiedy brownie się
piecze, ja sprzątam w kuchni, a Mała wylizuje miskę po czekoladzie. A gdy cisto
jest już gotowe, jest pierwszą osobą, która musi dostać kawałek (i to nie
jeden).
Kiedy, rozpakowując zakupy, wyjmowałam czekoladę,
przypomniałam sobie dawno nieoglądany, przepiękny film „Czekolada” (który postanowiłam obejrzeć
ponownie wieczorem, jak Mała już pójdzie spać). A na razie puściłam muzykę z
filmu. Po domu roznosił się zapach czekolady, a w tle sączyły się przyjemne dźwięki, my obie krzątałyśmy się
po kuchni.
Piękna muzyka, prawda?
mniam. A ja zrobiłam piernik. Z pomocą synka. Polewał lukrem, tym co został po podjadaniu. Pycha.
OdpowiedzUsuń