Mała już od dawna marzyła o łyżwach. Myślałam, że powinna jeszcze trochę podrosnąć i planowałam kupić je jej dopiero za rok. W końcu jednak uległam. Kiedy dostała piękne nowe, białe łyżwy chciała je natychmiast wypróbować. Nie mogła się doczekać następnego dnia, kiedy mieliśmy iść na lodowisko. Ja od wielu lat nie miałam łyżew na nogach i mimo, że jako dziecko spędzałam bardzo dużo czasu na lodowisku, umiejętności łyżwiarskie gdzieś przepadły. Tata potrójnego tulupa też raczej nie zrobi. Okazało się, że na tafli najbardziej pewnie z nas wszystkich czuła się Mała. Co prawda zaliczyła upadek i na twardym lodzie obiła trochę pupę, ale nie zraziła się.
Wygląda na to, że jazda na łyżwach dołączy do wciąż powiększającej się listy naszych aktywności i będziemy stałymi bywalczyniami na lodowisku. Z resztą i mnie nie zaszkodzi potrenować trochę i powrócić do sprawności łyżwiarskiej sprzed lat.
Widać łyżwy ma we krwi :)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńtaki maluch na lodowisku, wspaniały widok
najważniejsze że próbuje ..., niedługo będzie łyżwiarka jak ta lala :)
pozdrawiam
Pięknie :)))
OdpowiedzUsuńCudownie sobie radzi. Zazdroszczę. Ja nie umiem jeździć więc nie wiem kto nauczy moje dziecko :)
OdpowiedzUsuńŁyżwy super sprawa dzieciaki uwielbiają ten sport. I rzeczywiście są lepsi w zachowaniu równowagi niż my.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam